Uwielbiam bywać w teatrach Krystyny Jandy, gdyż według mnie są to obecnie najlepsze teatry na teatralnej mapie Warszawy. Kolejny raz przekonałem się o tym, gdy w Och-Teatrze oglądałem spektakl „Dziewczyna z pociągu” w reż. Cezarego Żaka. Przedstawienie to zostało zrealizowane na podstawie głośnej książki – thrillera psychologicznego brytyjskiej pisarki Pauli Hawkins. Wciągnęło mnie z ogromną siłą – nie tylko z uwagi na świetną reżyserię, ale przede wszystkim znakomitą grę aktorską czy ciekawą scenografię.
Bodajże w każdej scenie widzimy główną bohaterkę Rachel, którą wprost fenomenalnie zagrała Marta Ścisłowicz. Dowiadujemy się, że codziennie rano dojeżdża do pracy tym samym pociągiem. W czasie podróży przygląda się z okna stojącemu przy torach domowi i jego lokatorom, którym zazdrości bycia szczęśliwymi.
Jeszcze niedawno Rachel sama mieszkała w identycznym domu i prowadziła szczęśliwe życie z Tomem (Leszek Lichota), dopóki ten jej nie porzucił i nie ożenił się z Anną (Agata Wątróbska). Jeździła tędy do pracy, z której wyrzucono ją za alkoholową awanturę. Czuje się nikomu niepotrzebna i bezwartościowa, lecz gdy pewnego dnia widzi swoją piękną sąsiadkę z domu mijanego wcześniej pociągiem w objęciach kogoś obcego, to staje się nią głęboko rozczarowana i postanawia dokładniej przyjrzeć się efektownej Megan (Anna Smołowik), która znika bez śladu.
W tym spektaklu pierwsze skrzypce gra Marta Ścisłowicz, która wypadła bardzo przekonująco. Świetnie zagrała główną bohaterkę, pokazała targające nią emocje i wkradła się do mojego serca. Chciałbym częściej oglądać na teatralnych scenach tak znakomitą grę aktorską, jaką zaprezentowała Ścisłowicz. Co ciekawe – wcześniej nie miałem okazji widzieć tej aktorki w innych spektaklach lub filmach. Jest więc dla mnie ogromnym odkryciem, za co należą się losowi wielkie podziękowania.
Dobrze zagrał Leszek Lichota, którego w końcu zobaczyłem na żywo na teatralnej scenie. Był bardzo autentyczny w roli byłego męża głównej bohaterki. Cieszę się, że mogłem podziwiać Janusza Chabiora, który z uwagi na swój sposób bycia zaprezentował się dość efektownie. Aktor został obsadzony w roli Scotta, partnera (męża?) Megan, o której wiemy, że zniknęła. Mało było w tym spektaklu Cezarego Żaka, który wcielił się w inspektora policji prowadzącego śledztwo. Szkoda, gdyż bardzo cenię tego aktora, którego chciałbym kiedyś zobaczyć w głównej roli teatralnej.
Należy pochwalić reżyserkę świateł, które wzmagały klimatyczny odbiór tego spektaklu. Nie mogłem wyjść z podziwu, widząc zaprezentowane efekty sceniczne. Także scenografia została wykonana w sposób bardzo przemyślany – na podzielonej na trzy części scenie rozgrywają się różne fragmenty przedstawienia. Na jednej z nich widzimy pokój głównej bohaterki, porozrzucane butelki po alkoholu i materac, na którym śpi. Na środkowej części stoją dwa krzesełka, które zostały zaadaptowane do gabinetu psychologicznego. Pozostaje ostatnia część, która stanowi fragment mieszkania Scotta, u którego bywa główna bohaterka.
Można w tym spektaklu wyodrębnić trzy główne fazy rozwoju fabuły: obserwację i fantazję Rachel, zaginięcie i śledztwo, odkrycie prawdy i konsekwencje. Finalnie wychodzą na jaw mroczne sekrety, a Rachel odkrywa, że postrzegana przez nią rzeczywistość była daleka od ideału, co prowadzi do dramatycznych wydarzeń. Wstrząsnęła mną końcówka spektaklu, gdzie słyszymy przeraźliwy pisk hamującego pociągu i znikającego w ciemności Toma – Leszka Lichotę z płaczącym noworodkiem. Dźwięk w tym spektaklu jest o tyle ważny, że widzowie oglądają go z większym rozemocjonowaniem.
Nie widziałem wyreżyserowanego przez Tate’a Taylora filmu, w którym główną rolę zagrała Emily Blunt. Spektakl wystawiany w Och-Teatrze mogę polecić każdemu, kto uwielbia dobry teatr, który skłania do myślenia i pomyślenia. Warto to przedstawienie zobaczyć, gdyż wszyscy aktorzy zagrali w nim pierwszorzędnie. To zaś, co na scenie pokazała Marta Śisłowicz, zdecydowanie mieści się w aktorskiej ekstraklasie. Dlatego po spektaklu wstałem i podziękowałem przede wszystkim tej aktorce brawami na stojąco. Powiem więcej – oglądając „Dziewczynę z pociągu”, miałem poczucie dobrze spędzonego wieczoru, za co bardzo dziękuję.