koncert
VOO VOO - WSZYSCY MUZYCY TO WOJOWNICY
Legenda polskiej sceny rockowej! Wojtek Waglewski wraz z kolegami wciąż w doskonałej formie. Poprzedni album grupy - "Samo Voo Voo" - ukazał się w październiku 2008 roku.
Cały świat oszalał na punkcie muzyki rockowej z lat 60 i 70. Zespół Voo Voo z racji osoby lidera dorastającego w epoce Woodstock zna ducha tej muzyki, potrafi ją grać, a jednocześnie stworzył własne, indywidualne brzmienie. Tym razem grupa zdecydowała się na współpracę z młodymi, twórczymi producentami (Emade, Maciej Cieślak), którzy korzystają z tradycyjnych, analogowych urządzeń służących do rejestracji dźwięku. Sprowokowali oni zespół do pełnego ekspresji grania w studiu, krążek został nagrany na tzw. "setkę" (muzycy grają na żywo, bez poprawek). Powstała płyta pełna gitarowej energii i analogowego, brudnego brzmienia ozdobiona niesłyszanymi do tej pory szalonymi solówkami Waglewskiego, dynamiką Stopy-Żyżylewicza, ekspresją Mateusza Pospieszalskiego i punktualnym basem Martusewicza.
Singiel "Wszyscy muzycy to wojownicy", promujący "Męskie Granie" czyli wydarzenie muzyczne lata 2010 oraz płytę Voo Voo, od wielu tygodni gości na czołowych miejscach listy przebojów PR III. Większość płyt Voo Voo oceniano jako ważne, istotne, niekiedy wybitne. Tym razem powstała płyta przełomowa oznajmiająca triumfalny powrót rock and rolla.
RECENZJE:
Słuchać głośno albo... bardzo głośno:
Oczekujący stonowanych muzycznych rozważań okraszonych mocniejszymi dźwiękami wstawionymi wyłącznie w charakterze przyprawy, będą zaszokowani. Wokal Waglewskiego, stłumiony wzmacniaczem ustawionym na zwykłym domowym poziomie, praktycznie będzie nieczytelny, za to gitary - denerwująco jazgotliwe. Notka z wkładki (ta o nagraniu na oldskulowym sprzęcie) wzbudzi podejrzenia: "o, dali się nabrać na modne analogowe brzmienia i przegrali". Ale ci sami słuchacze, wciąż nie wierząc w to, że król jest nagi, założą słuchawki, podkręcą wzmacniacz i... poczują ulgę. Potem zadowolenie, satysfakcję i radość. To chyba pierwsza studyjna płyta Voo Voo, która tak skutecznie przenosi w domowe pielesze urok koncertowego szaleństwa. Ulubiony zespół nie zawiódł. Żeby tylko koncertowe realia dotrzymały później kroku atmosferze wykreowanej na niepozornym czarno-białym krążku.
Jakub Paluszkiewicz
W warstwie muzycznej jest i łomot z masą ekspresji i są kawałki spokojne, wręcz liryczne, z minimum środków. Konwencja "na żywo, ale w studio" sprawdza się w 100 proc. Tekściarstwo jak zwykle na najwyższym poziomie - WW tradycyjnie wskazuje rzeczy w życiu ważne i rozprawia się z tym, co go gniecie w otaczającym go świecie.
Jarosław Kozłowski