Bardzo ucieszyłem się z zaproszenia do Och-Teatru w Warszawie na “Ożenek” Mikołaja Gogola w reżyserii Janusza Gajosa. Uwielbiam oglądać na teatralnej scenie rosyjską klasykę, a okazji do tego jest niestety coraz mniej. Cieszy więc mnie każdy spektakl, który – najczęściej z zachwytem – mogę obejrzeć i o nim napisać. Rosyjska klasyka szczególnie przypada mi do gustu, gdyż jest to literatura bardzo głęboka, która skłania do refleksji dotyczących ludzkiego życia.
O czym jest “Ożenek” Gogola? Mieszkająca ze swoją ciotką młoda Agafia Tichonowna chce wyjść za mąż i w tym celu w jej domu zjawia się czterech kandydatów. Zarówno ona sama, jak i absztyfikanci patrzą na związek małżeński przez pryzmat korzyści materialnych i interesu, jaki mogliby odnieść. Ostatecznie bohaterka decyduje się na małżeństwo z wysoko postawionym urzędnikiem – Iwanem Kuźmiczem Podkolesinem, którego wybornie zagrał Paweł Domagała. W młodą Tichonowną wcieliła się Julia Wyszyńska, którą zapamiętałem z serialu “Czas honoru” z niewielkiej roli Klary, zakochanej w Romku Sajkowskim granym przez Piotra Żurawskiego. Nie wiem, czy jest aktorka, która lepiej zagrałaby Agafię Tichonowną, niż zrobiła to Wyszyńska.
Chęć zmiany stanu cywilnego i staranie się o rękę Tichonowny jest dla Gogola tylko pretekstem do pokazania w sposób przekrojowy rosyjskich mieszczan z okresu XIX wieku. Widzimy więc postawnego księgowego Jajecznicę, którego brawurowo zagrał Krzysztof Stelmaszyk. Podobnie wypadł Andrzej Konopka, czy za każdym razem rozbawiający publiczność Sławomir Pacek jako nieco zniewieściały kawaler. Wszyscy oni dostają kosza od młodej panny, więc na placu boju pozostaje jedynie wyższy urzędnik departamentu Podkolesin.
Najlepsza scena, która bez wątpienia spodobała się publiczności, to pozostawienie sam na sam Podkolesina z Tichonowną. On zamiast wyznać jej miłość i się oświadczyć, dość nieporadnie wypytuje o jej upodobania, ulubione kwiaty i rozmawia z nią o pogodzie. To nie może nie bawić publiczności, która co chwilę zanosi się śmiechem. Tichonownie jednak do tego stopnia spodobał się Podkolesin, że zawładnął jej sercem. W jego imieniu oświadczył się jego swat Koczkariew, który w poślubieniu przez niego Tichonowny też upatrywał dla siebie interesu. Początkowo Podkolesin jest zauroczony młodą panną, ale gdy zaczyna analizować, dochodzi do wniosku, że nie opłaca się żenić. Wyskakuje przez okno i ucieka dorożką prawie sprzed ołtarza.
Trzeba przyznać, że udał się Gajosowi wyreżyserowany przez niego “Ożenek”. W tym spektaklu aktorzy grają świetnie – Paweł Domagała w roli Podkolesina jest bardzo przekonywający, powiedziałbym, że wręcz rewelacyjny. Spodobała mi się Julia Wyszyńska jako poszukująca kandydata na męża Agafia Tichonowna. To zaś, co na scenie pokazali: Krzysztof Stelmaszyk (Jajecznica), Andrzej Konopka (Żewakin) i przede wszystkim Krzysztof Dracz (Koczkariew), to po prostu mistrzostwo. Dracz świetnie zagrał sprytnego egoistę, który usiłował skłonić Podkolesina do małżeństwa. Sławomir Pacek jako Anuczkin wypadł zabawnie, a Barbara Dziekan (Arina Pantelejmonowna) i Krystyna Tkacz (Fiokła Iwanowna) – bardzo autentycznie. Nie można zapominać o Jędrzeju Taranku, który jako Stiepan, sługa Podkolesina, zaprezentował się w zgodzie z realiami epoki. Reżyser dobrał aktorów fenomenalnie, więc w tym spektaklu nie ma nietrafionych ról. Siedziałem na widowni w ostatnim rzędzie i czułem się tak, jakbym przeniósł się do XIX-wiecznej Rosji.
Nie licząc “Rewizora”, to właśnie “Ożenek” zaliczany jest do najpopularniejszych i najczęściej wystawianych utworów Mikołaja Gogola. W Och-Teatrze Janusz Gajos pokazuje nam pełen przekrój rosyjskiego XIX-wiecznego społeczeństwa z jego kompleksami i wadami. Jest to świetnie wyreżyserowany spektakl, w którym możemy podziwiać znakomitych aktorów. To komedia, która nic nie traci na aktualności z groteskowym spojrzeniem na rzeczywistość otaczającą jej bohaterów.
W tym spektaklu widzimy ludzką głupotę, która miesza się z godną współczucia niezdolnością do miłości i przerażającym materialnym wyrachowaniem. Gogol jako niezrównany demaskator w swoim utworze uwypukla ludzkie wady i walczy z nimi śmiechem. Cieszę się, że reżyser pozostał wierny tekstowi autora “Ożenku”, dzięki czemu przedstawienie to lokuje się wysoko w czołówce pośród innych spektakli wystawianych na deskach warszawskich teatrów.