To było tak. Najpierw sztukę Aurela Barangi Opinia publiczna, której akcja rozgrywa się w redakcji rumuńskiej gazety, plus minus pół wieku temu, Stanisław Tym w 1971 r. zaadaptował dla Studenckiego Teatru Satyryków. W STS-ie grano ją pod tytułem Solo na perkusji. Miejsce akcji dla zmyłki pozostało to samo co w oryginale, ale treść jak ulał pasowała do ówczesnej polskiej, tj. peerelowskiej rzeczywistości. Śmieszyła i przerażała.
Kilka lat później Jerzy Dobrowolski i Stanisław Tym napisali razem tę sztukę od nowa. Tytuł Ciemny grylaż wymyślił Dobrowolski. Nawiązywał on do nadzienia znanych w Peerelu cukierków oraz do jedynego w tamtym czasie koloru mebli, zdecydowanie nielubianego. Miało to wtedy rangę wymownego symbolu – dziś już nieczytelnego.
Prapremiera Ciemnego grylażu odbyła się w 1980 r. w warszawskim Teatrze Rozmaitości. Kolejnych inscenizacji aż do teraz nie było. Och-Teatr wystawia tę sztukę po 44 latach od jej zejścia z afisza. Okazuje się, że identyczne postawy nadal są przyjmowane. Nie tylko w dziennikarstwie – w wielu, żeby nie powiedzieć we wszystkich środowiskach. Z kablowaniem, lizusostwem, kolesiostwem czy karierowiczostwem niejeden i niejedna z nas w niejednym miejscu się zetknęli. Stanisław Tym, wspominając dziś swoje Solo na perkusji, napisał w programie do Ciemnego grylażu: „Rzecz była, najkrócej mówiąc, o ludziach chorych na ćwierćinteligencję, którzy zrobią wszystko, by utrzymać władzę”. Dokładnie o tym samym jest dla mnie Ciemny grylaż grany w Ochu.
Reżyserem i odtwórcą postaci redaktora naczelnego jest Cezary Żak. Jego redaktor naczelny bardzo przypomina Wójta z serialu Ranczo. To nie jest zarzut z mojej strony. Wójt z Rancza, który kolejnych sezonach serialu był już posłem – to przecież wypisz wymaluj taki sam typ, co naczelny gazety „Płonąca żagiew” w Ciemnym grylażu. Tylko w późniejszych, a bliższych współczesnemu widzowi czasach.
W przedpremierowej wypowiedzi dla mediów Żak podkreślił kreatywność aktorów występujących w Grylażu, dzięki której był w stanie jednocześnie reżyserować i grać jedną z ról. W trzynastoosobowej obsadzie bryluje Izabela Dąbrowska grająca sprzątaczkę. Wypowiada w całej sztuce ledwie parę słów; z tym, że powtarza je wielokrotnie w różnych sytuacjach, za każdym razem bardzo sugestywnie, przez co mocno zapada w pamięć.
Język Ciemnego grylażu, mimo upływu lat nie stracił dziś ani na świeżości, ani na dowcipie. Ci, którzy byli słuchaczami ITR-u (Ilustrowanego Tygodnika Rozrywkowego) czy Powtórek z rozrywki w radiowej Trójce, rozpoznają pure nonsense’owe poczucie humoru Jerzego Dobrowolskiego, który do tych audycji pisał teksty, reżyserował je i często grał w nich. Grylaż skrzy się bon motami Dobrowolskiego i Tyma oraz skrzydlatymi słowami z dekady gierkowskiej.
Dla dziennikarzy, którzy pracowali w czasach Peerelu, Ciemny grylaż będzie podróżą w czasie, budzącą ich własne wspomnienia.
Ja stawiałam pierwsze dziennikarskie kroki już pod sam koniec Peerelu. Zdobywałam ostrogi w piśmie dla młodzieży, więc siłą rzeczy nie podlegałam aż tak silnym naciskom politycznym jak dziennikarze w gazetach codziennych czy w opiniotwórczych tygodnikach. Mnie z tamtego czasu przede wszystkim utkwiły w pamięci ówczesne narzędzia pracy. Przez jeszcze ładnych kilka lat używałam maszyny do pisania i dzwoniłam ze stacjonarnego aparatu telefonicznego. Z takiego samego, jakie zdobyła scenografka Ciemnego grylażu w Och-Teatrze. Innych urządzeń w czasach przedinternetowych nie było. Dziś to już eksponaty z muzeum techniki. Ale sentyment pozostał.
A młodych widzów zachwycających się filmem Rejs, w którym Stanisław Tym zagrał kaowca, a Jerzy Dobrowolski jego kolegę, pasażera bez biletu – nie trzeba chyba namawiać do obejrzenia wspólnej sztuki tych znakomitych satyryków.
Notabene Rejs kręcono prawie w tym samym czasie, w którym powstało Solo na perkusji – pierwowzór Ciemnego grylażu.
Alina Ert-Ebert. Segregator Aliny